Wspominałam w poprzednim marudnym wpisie, że wybraliśmy się tam z namiotem, ale jak się okazało - bez śledzi. A że padał deszcz, dość mocno wiało i szykowało się na burzę, to trzeba było ruszyć głową, jak ten nasz namiot (duży, bo mieszczący tak naprawdę 5 osób) przygwoździć do ziemi. Czasu było niewiele, bo robiło się ciemno. Oprócz nas na kempingu był tylko jeden namiot, lecz o ironio - jego właściciele również swoich śledzi zapomnieli! Ale udało nam się znaleźć ciężkie kamienie oraz przywiązać nasz przenośny dom do czego się dało. Efekt był następujący:
Potrzeba matką wynalazków ;-) A mieliśmy przed sobą cały tydzień z tym namiotem! Wracając jednak do Parku Hlane. Jest to stosunkowo niewielki rezerwat, w którym wprawdzie nie znajdziemy lampartów czy bawołów, ale są lwy, słonie, żyrafy, nosorożce, a także różne ptaki drapieżne, na przykład marabuty - jest to najdalej wysunięta na południe kolonia tych przedziwnych ptaków. Można spać na kempingu albo w rondawelach. Jest sklepik, restauracja i przemiła obsługa, choć tu naprawdę panuje czas afrykański - nikomu nigdzie się nie spieszy :-)
Ale Hlane to przede wszystkim przyroda, więc po prostu pozwolę zdjęciom przedstawić to przyjemne miejsce :-)
Bielik afrykański |
Marabut w całej okazałości |
Imię tego lwa w siSwati oznaczało "Pochodzący z innego kraju" |
Trzymiesięczna żyrafka :-) |
Słoń z nieco innej perspektywy :-) |
Młody nosorożec z mamą |
Ten hipopotam przyglądał nam się bacznie - a my jemu! |
Trochę zmarznięta parka bulbuli (po polsku - bilbil ogrodowy) |
Pomysłowość górą :)
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie słonia z innej perspektywy - boskie :)
O.
Cześć Obiezy-swiatko! Jakoś trzeba sobie radzić :-) Dziękuję za wizytę, i cieszę się, że zdjęcie Ci się podobało! :-)
Usuń