czwartek, 10 października 2013

Lato!

Dwie spektakularne burze w tym tygodniu - to znaczy, że mamy lato pełną gębą! Wiosna była bardzo krótka, a zimy praktycznie nie było wcale. W zeszłym roku w sierpniu w Pretorii i Johannesburgu spadł śnieg, po raz pierwszy od 30 lat. Oczywiście natychmiast topniał, ale ludzie i tak wylegali na ulice, by spróbować złapać choć jeden płatek na język. Dla wielu było to pierwszy kontakt ze śniegiem, ekscytacja utrzymywała się jeszcze przez dobrych kilka dni. W tym roku temperatura ani razu nie spadła poniżej 3-4 stopni, w nocy oczywiście, bo w dzień w Pretorii nawet w środku zimy jest 18-20 stopni i zupełnie bezchmurne niebo. W Johannesburgu zawsze jest 2-3 stopniej mniej, bo leży on ok. 300 m wyżej (my jesteśmy na 1200-1400 m n.p.m.), ale też przez całą zimę jest słonecznie. To po prostu pora sucha. W Kapsztadzie klimat jest bardziej europejski, podobny do śródziemnomorskiego, więc zimy są raczej chłodne i deszczowe, a pogoda ogólnie w kratkę.

Burze w RPA są niesamowite, a szczególnie wokół Pretorii i Johannesburga. Pioruny walą bardzo blisko, w zeszłym roku w drzewko za bramą naszego osiedla, blizna na korze jest nadal widoczna. Huk jest czasami taki, że ma się wrażenie końca świata. Wszystko drży, często siada prąd i po chwili rozlega się turkot generatorów. Ja to uwielbiam, ale jak ktoś się boi burz, to nie polecam wizyt w tym regionie szczególnie w grudniu i styczniu, czyli w środku lata, kiedy burze są właściwie codziennie. I gradobicia. Na youtube można znaleźć filmiki z Johannesburga, gdzie czasem spada grad wielkości piłek golfowych. To akurat mniej mi się podoba, bo z ogrodu nic by wtedy nie zostało... W ubiegłym roku było kilka burz gradowych, ale nie aż tak niszczycielskich na szczęście, mam nadzieję, że tak zostanie!

Jacarandy już kwitną, miesiąc wcześniej niż rok temu. Strasznie pylą, więc wszyscy kichają i prychają, ale przynajmniej te drzewa w czasie kwitnienia naprawdę ładnie wyglądają, wrzucałam już fotkę :-) Wieczory są przyjemnie ciepłe, a teraz powietrze pachnie świeżością po deszczu. A przede mną weekend w KwaZulu-Natal, w okolicach tzw. battlefields, czyli pól bitew w czasie wojen burskich i zuluskich. To był ciężki tydzień, należy mi się odpoczynek w pięknych okolicznościach przyrody! :-)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...