środa, 26 marca 2014

Co piszczy w południowoafrykańskich mediach

W ostatnich tygodniach najczęściej poruszane tematy w mediach internetowych to: proces Pistoriusa, afera Nkandla (zwłaszcza w świetle zbliżających się wyborów), protesty górników (głównie z związku z dochodzeniem w sprawie Marikany) i fala brutalnych gwałtów na dzieciach. To ostatnie jest szczególnie przerażające, ale zacznę od Pistoriusa.

1. Wczoraj zakończyło się przesłuchiwanie świadków i na zakończenie tego etapu dostaliśmy analizę korespondencji esemesowej między Reevą a Oscarem. Wynika z niej, że ich związek był dość typowy, choć chwilami burzliwy, bo Pistorius to choleryk i zazdrośnik, czego Reeva nie znosiła dobrze. Szybko się jednak godzili i wymieniali czułości. Ale w jednej z wiadomości Reeva napisała, że czasem się Oscara boi, gdy podnosi na nią głos.  Narzekała też na jego zachowanie wobec niej w miejscach publicznych i na krytyczne uwagi dotyczące jej akcentu. Miesiąc przed śmiercią dziewczyny para dwa razy mocno się pokłóciła. Z wymiany wiadomości wynika, że to Reeva pierwsza wyciągała rękę do zgody, choć sprzeczki prowokował Oscar, oskarżając ją o flirtowanie z innymi mężczyznami. Z tej całej korespondencji wyłania się obraz łagodnej dziewczyny dążącej do kompromisu, starającej się łagodzić spory i jasno określającej swoje uczucia. Pistorius od dawna jest znany ze swojej porywczości i skłonności do robienia scen zazdrości, ale Reeva jakoś to wytrzymywała i widać, że bardzo jej na nim zależało. Pojawił się jeszcze taki wątek, że godzinę przed zastrzeleniem dziewczyny Pistorius rzekomo surfował przez 5 minut po internecie na swojej komórce, co zaprzecza jego stwierdzeniu, że poszli z Reevą spać o dziesiątej i obudził go hałas nad ranem... No cóż, w piątek zaczyna się druga część show i pole walki należeć będzie do obrony. Sprawa Państwo vs Pistorius nabierze teraz jeszcze więcej kolorów, gdyż wystarczy jedna niezgodność w oświadczeniu Pisoriusa z tym złożonym już wcześniej pod przysięgą, by jego obrońca Barry Roux miał duży kłopot. 

2. O sprawie posiadłości prezydenta Zumy w Nkandla w prowincji KwaZulu-Natal pisałam już tutaj. Ogłoszony w ubiegłym tygodniu raport przygotowany przez tzw. Public Protector (czyli niezależną osobę, którą można określić jako Kanclerza Sprawiedliwości), wywołał ponowną falę dyskusji. Thuli Madonsela stwierdziła w nim, że koszt instalacji i budowy rzekomych ulepszeń gwarantujących większe bezpieczeństwo był niewspółmierny do potrzeb i że prezydent i jego rodzina odnieśli z tego osobiste korzyści, co jest naruszeniem finansów publicznych. ANC (Narodowy Kongres Afrykański), czyli rządząca partia Zumy, święcie się oburzył i radzi mu, by zignorował raport. Główna partia opozycyjna DA (Democratic Alliance) chce dymisji prezydenta i żąda, aby oddał te ponad 200 milionów randów. A były prezydent Thabo Mbeki ostrożnie radzi Zumie, by nie spieszył się z komentarzem. Raport Madonseli wykazuje także, że główny architekt został zatrudniony bez żadnego przetargu, co jest niezgodne z prawem, i zarobił 16,5 miliona. Zuma oczywiście rezygnować ze stanowiska nie zamierza, a wręcz przeciwnie, jest przekonany, że i tak wygra nadchodzące wybory. Na razie faktycznie nic nie można mu zrobić, bo nie ma twardych dowodów na to, że świadomie i z premedytacją wydał pieniądze z kasy państwa na własne potrzeby. A organizacja Justice Protect SA rozpoczyna kampanię pod hasłem "Ręce precz od Madonseli" w odpowiedzi na gwałtowną krytykę jej i raportu ze strony ANC.

3. Marikana co jakiś czas wraca na wokandę, bo dochodzenie w sprawie tragicznego przebiegu strajku w tej kopalni platyny w sierpniu 2012 roku nadal trwa. Policja zastrzeliła wtedy 34 protestujących, a co najmniej 78 zostało rannych. Ostatnie doniesienia specjalnej komisji badającej sprawę mówią o tym, że policjanci, którzy byli tam obecni, nie mieli doświadczenia w kontrolowaniu zachowania tłumu, zwłaszcza górników, którzy protestują często i zazwyczaj niezbyt spokojnie. AMCU (Association of Mineworkers and Construction Union, czyli stowarzyszenie pracowników kopalni) strajkuje od stycznia (jest to największy strajk w erze post-apartheidu i uderzył on w 40% światowego wydobycia tego surowca), a jutro w Johannesburgu będzie demonstracja. Chodzi oczywiście o podwyżki, których żądają związki zawodowe, a na które nie godzą się właściciele kopalni. Przemysł wydobycia platyny stracił już miliardy randów przez strajki. Nie pomaga w tym wszystkim mechanizacja wydobycia powodująca dodatkowe zwolnienia w kraju, gdzie ogólne (oficjalne) bezrobocie sięga 25%. Jak na razie nie widać jednak światełka w tunelu, bo nikt nie chce ustąpić...

4. I ostatni temat z pierwszych stron gazet, czyli przerażające doniesienia o fali gwałtów na małych dziewczynkach w kapsztadzkich townshipach. 9-latka zgwałcona i podpalona w styczniu, zmarła w szpitalu w ubiegłym tygodniu. Tydzień wcześniej 6-latka została zaatakowana we publicznej toalecie. Na początku lutego zamordowano 11-latkę, którą najprawdopodobniej też najpierw zgwałcono. A od niedzieli trwa obława na mężczyznę, który napadł na 3-letnią dziewczynkę... RPA jest znane w świecie z bardzo wysokich wskaźników gwałtu na kobietach i dzieciach. Często wynika to z przeświadczenia, że seks z dziewicą leczy z HIV/AIDS, a seks z lesbijką uleczy ją z homoseksualizmu. Najgorsza jednak w tym wszystkim jest względna bezkarność. Większość takich incydentów ma miejsce w tzw. osadach nieformalnych, czyli po prostu w slumsach, gdzie panuje ogólna bieda i przemoc. Wielu nie ma poczucia, że policja może tam cokolwiek zdziałać. W przypadku podpalonej dziewczynki mieszkańcy sami zorganizowali obławę i trzymali sprawcę w garażu do czasu przyjazdu służb. 27-letni mężczyzna jest teraz oskarżony o gwałt i morderstwo. Gdy czyta się komentarze pod takimi doniesieniami, powtarza się jedno żądanie: przywrócić karę śmierci, zniesioną w 1995 roku. Czy to jednak powstrzymałoby tę falę przemocy? Nie sądzę. Ważniejsza jest chyba edukacja i wyrobienie w ludziach przeświadczenia, że zgłoszenie gwałtu zakończy się zatrzymaniem i skazaniem sprawcy. Do tego jednak trzeba sprawnej i odpowiednio przeszkolonej policji, do której ludzie mogliby mieć zaufanie. A do tego jeszcze niestety daleko...

poniedziałek, 24 marca 2014

Kapsztad: część trzecia

Koniec urlopu, rodzina już w Polsce, a ja właśnie odpoczywam po pracy i siłowni (mam co nieco do spalenia po tych dwóch tygodniach!). Zastanawiałam się przez chwilę, o czym tym razem napisać, i zdecydowałam, że jeszcze pokontynuuję cykl o Kapsztadzie. Byłam tam już chyba po raz piąty czy szósty 2 tygodnie temu i znów udało mi się zobaczyć coś nowego. Tym razem skorzystałam z piętrowego autobusu City Sightseeing i bardzo polecam taki sposób zwiedzania. W Kapsztadzie są dwie linie: czerwona jeździ po mieście, a niebieska zapuszcza się dodatkowo trochę poza centrum, między innymi na winnice Constantia. Przystanki są bardzo dogodnie rozlokowane, autobus jeździ przez cały dzień, a jeśli kupi się bilet łączny na obie linie (R230 online, czyli naprawdę niedrogo, bo ok. 65 zł), to taki bilet można wykorzystać w dwa dni następujące po sobie. W cenie jest także krótka wycieczka łódką po kanałach na Waterfront (gdzie można podziwiać kosmicznie drogie apartamenty; jeden kupiła Madonna) i wieczorny wjazd na Signal Hill, z którego podziwia się zachód słońca (nam już na to ostatnie nie wystarczyło czasu). Dokładny opis tras znajduje się tutaj: http://www.citysightseeing.co.za/capeTown.php. Skorzystaliśmy z tego autobusu również w Johannesburgu i też było bardzo fajnie i ciekawie. Jest to dobra alternatywa dla samochodu, bo nie trzeba się martwić o parking, a do tego można dowiedzieć się mnóstwa interesujących rzeczy o tych dwóch miastach i historii kraju dzięki dowcipnemu komentarzowi w kilkunastu językach. Oto trzy z przystanków w Kapsztadzie:

NARODOWE OGRODY BOTANICZNE KIRSTENBOSCH



Malowniczo położony u stóp Góry Stołowej, Kirstenbosch to jeden z najstarszych i najpiękniejszych ogrodów botanicznych na świecie. Na 36 hektarach znajduje się ponad 7000 gatunków roślin! O tej porze roku już niewiele kwitnie, ale i tak ogród robi wrażenie i bardzo przyjemnie jest tam pospacerować. Regularnie odbywają się tam też koncerty, wystawy, jest restauracja i mnóstwo ścieżek pozwalających na odkrywanie różnych rodzin drzew, kwiatów i krzewów.















Wstęp kosztuje R45, czyli niecałe 13 zł. Ja na pewno jeszcze tam wrócę wiosną, żeby zobaczyć na własne oczy taki oto widok:

Źródło: http://www.capetown.travel/attractions/entry/Kirstenbosch_National_Botanical_Garden 

AKWARIUM TWO OCEANS

Gdyby nie był to przystanek, z którego autobusy zaczynają trasę, to nie jestem pewna, czy bym się tam udała. Byłam parę lat temu w Oceanarium w Lizbonie, które jest największym akwarium na świecie. Ale okazuje się, że Two Oceans (nazwane tak na cześć dwóch oceanów, Atlantyckiego i Indyjskiego, które spotykają się na wybrzeżu RPA przy Przylądku Agulhas) to bardzo sympatyczne miejsce. Znajduje się w nim ponad 3000 gatunków zwierząt oceanicznych, od rekinów po żółwie i pingwiny. Jak ktoś jest fanem rybki Nemo (czyli błazenków), może sobie je pooglądać z bardzo bliska :-)

















Można zobaczyć też karmienie pingwinów afrykańskich (które w naturalnym środowisku występują już tylko na plaży Boulders, o której w następnym odcinku) czy rekinów (ale tylko raz w tygodniu, w niedziele, bo tak wolno trawią pokarm, że częściej nie trzeba; w pozostałe dni karmi się inne drapieżniki pływające w tym samym akwarium). 

Jest to świetne miejsce nie tylko dla dzieci, bo można dowiedzieć się też sporo na temat zagrożonych gatunków, skutków niezrównoważonego odławiania itd. Wstęp dla dorosłych kosztuje R106, czyli 30 zł, więc naprawdę warto, bo to bardzo pozytywne i ciekawe miejsce. 









A jak się stanie oko w oko z takim oto cudeńkiem (longhorn cowfish, czyli kostera rogata), to trudno nie mieć dobrego humoru przez resztę dnia :-D


CAMPS BAY



Camps Bay to zamożna dzielnica Kapsztadu, a plaża o tej samej nazwie jest chyba najbardziej trendy w mieście. Znajduje się przy niej wiele restauracji, a widok na Górę Stołową i towarzyszące jej pasmo Dwunastu Apostołów zapiera dech w piersi. Pomimo modnych knajp jest to plaża otwarta dla wszystkich. Zawsze są na niej rodziny z dziećmi, turyści, ludzie w każdym wieku i o wszystkich odcieniach skóry. Choć biały piasek jest bardzo zachęcający, to woda jest jednak zimna (w końcu to Atlantyk), a w lecie temperatura spada nawet do 9 stopni, bo wtedy topnieją lody Antarktydy i oziębiają tę część oceanu. Jednak najbardziej zatwardziali miłośnicy fal i tak się nie zniechęcają :-) Widok na Camps Bay z Góry Stołowej też nie jest zły ;-)



Kolejne informacje o Kapsztadzie i okolicach w następnym odcinku!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...