sobota, 8 listopada 2014

Kopano Matlwa "Coconut"

Jak to jest być orzechem kokosowym - brązowym na zewnątrz, a w środku białym? Jak to jest być młodą osobą w XXI wieku w kraju, w którym kolor skóry ma ogromne znaczenie? Jak to jest, gdy bycie 'cool' oznacza przyjęcie zachodniego - czyli białego - stylu życia i wyglądu? Oto pytania, które w swojej debiutanckiej powieści zadaje Kopano Matlwa, młoda lekarka (z dyplomem z Oksfordu), założycielka Waiting Room Education by Medical Students, organizacji non-profit edukującej pacjentów w poczekalniach przychodni i klinik na temat podstawowych zagadnień dotyczących zdrowia.


Ofilwe i Fiks to młode, czarnoskóre mieszkanki RPA, które różni niemal wszystko, a łączy kryzys tożsamości. Matlwa opowiada ich historie oddzielnie. Książka podzielona jest na dwie części: w pierwszej narratorką jest Ofilwe, w drugiej Fiks. Ich ścieżki spotykają się w pewnym momencie, ale na krótko.

Ofilwe pochodzi z zamożnej rodziny. Chodzi do dobrych szkół, niczego jej nie brakuje. Jednak w jej nastoletnim życiu coś zaczyna zgrzytać i Ofilwe próbuje dociec, co jest nie tak. Czy to fakt, że w domu mówi się po angielsku, choć nie jest to pierwszy język jej rodziców? Dziewczyna zdaje sobie nagle sprawę, że nie potrafi poprowadzić rozmowy w Setswana, choć to język narodu, z którego się wywodzi. A może gryzie ją to, że choćby nie wiem ile bolesnych godzin spędzała na prostowaniu, czy wręcz prasowaniu włosów, nigdy nie będą one tak gładkie i miękkie jak wspaniałe miedziane fale (białej) koleżanki z klasy? Ofilwe łapie się na tym, że coraz częściej myśli o swojej babci i jej przypowieści o jabłkach i gruszkach - choć mogą wyglądać podobnie, nigdy nie będą takie same. 

Fiks miała mniej szczęścia w życiu. Próbuje z całych sił uwolnić się od beznadziei życia w townshipie. W jej historii niewiele jest jasnych punktów, doświadczyła w dzieciństwie przemocy i samotności, była wykorzystywana seksualnie przez wujka, ale nic nie jest w stanie podważyć jej przekonania, że została stworzona, by odnieść sukces. Pracuje w modnej kawiarni i choć niemal traci pracę z powodu nieodpowiedniego ubioru (nie stać jej na kupno czarnych spodni, których wymaga menadżerka), zawsze trzyma wysoko głowę i patrzy z pogardą na niemal wszystkich zamożnych: na białych dlatego, że są biali, więc wiadomo, że automatycznie jest im łatwiej, a na czarnych dlatego, że w tej swojej zamożności są jeszcze nieporadni, czasem wręcz żałośni, jak typowi nowobogaccy. Fiks wie, że ona sama ma klasę i jej ambicje, by być KIMŚ, pewnego dnia zostaną spełnione. 

Obie bohaterki spotykają się w kawiarni, w której pracuje Fiks. I to właśnie ona obsługuje Ofilwe i jej rodzinę podczas niedzielnego śniadania. Odczuwa przy tym pogardę, bo widzi w nich dorobkiewiczów, którzy za wszelką cenę chcą zaistnieć w trendy świecie, w którym nie ma dla nich miejsca. Jest też przekonana, że to oni patrzą na nią z góry, bo jest tylko kelnerką. Jednocześnie jednak Fiks poważnie rozważa dwuznaczną propozycję stałego klienta, starszego białego mężczyzny, który obiecuje jej złote góry. Widzi w tym szansę na wybicie się, na wyjście z dołka i wreszcie - na udowodnienie światu, że jest kimś lepszym, niż wszyscy myślą... 

Powieść Matlwy jest krótka, jej styl miejscami trochę niedopracowany, ale jest to książka, która zapada w pamięć. Autorka poruszyła temat bardzo bliski wielu mieszkańcom RPA - wystarczy przejrzeć fora dyskusyjne. Większość czytelników wypowiada się o niej z wielkim entuzjazmem, bo Matlwa opisała właśnie ich - orzechy kokosowe zagubione w nowej rzeczywistości, poszukujące desperacko swojej tożsamości. Mnie również ta książka poruszyła, bo zastanowiłam się na przykład nad tym, jak wyglądają moje koleżanki i koledzy z pracy. Większość dziewczyn nosi peruki - krótkie fryzurki z gładkich, lśniących włosów, często w innym kolorze niż czarny. Niewiele z nich zaplata swoje naturalne włosy, a jeśli nawet noszą warkoczyki, to są to doczepione, sztuczne pasma. Tylko jedna z pań przychodzi czasem w piątek w tradycyjnej spódnicy czy kapeluszu (jest z Lesotho), reszta nosi takie same ciuchy, jak ja. Panowie w ogóle się nie wyróżniają - jedynie kolega z Wybrzeża Kości Słoniowej zakłada tradycyjny strój, ale tylko na specjalne okazje. Gdyby tak postawić ich wszystkich na ulicy w Londynie czy Nowym Jorku, niczym by się nie wyróżniali. Przypomina mi się przy tym historia mojej koleżanki - Angolanki mieszkającej w Warszawie. Gdy pojechała w zeszłym roku do Angoli odwiedzić rodzinę, obcy ludzie podchodzili do niej na ulicy, by skrytykować jej naturalne afro. Dowiedziała się, że tak się nie godzi, że to niewłaściwe. Naturalne afrykańskie włosy nie są cool, trzeba je ujarzmić, a najlepiej ukryć. Orzechy kokosowe to nie tylko południowoafrykańskie zjawisko.

Kopano Matlwa otrzymała za "Coconut" Nagrodę Literacką Unii Europejskiej oraz Nagrodę Literacką im. Wole Soyinki (którą podzieliła z dwoma innymi autorami). Myślę, że to dająca do myślenia pozycja, którą warto byłoby wpisać na listę lektur w szkołach średnich w RPA. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...