Eskom, dostarczyciel 95% prądu w RPA, zapowiedział dziś rano kontrolowane przerwy w dostawie prądu (load shedding). Oznacza to, że popyt znacznie przewyższa podaż, Eskom wykorzystał wszystkie plany awaryjne, a potencjalny wynik takiej sytuacji to tzw. blackout, czyli awaria zasilania na skalę krajową. Load shedding stosuje się więc po to, by tego uniknąć. Ogłoszono ramowy program, na stronie firmy można sprawdzić, kiedy dana dzielnica może się spodziewać okresowego braku prądu. Mieszkańców wzywa się do ostrożnego i bardziej oszczędnego korzystania z urządzeń elektrycznych.
Problemy z energią elektryczną to nienowa sprawa. W telewizji regularnie pokazywane są ogłoszenia nawołujące do rozważnego używania prądu. Od czasu upadku apartheidu, gdy RPA powróciła na scenę międzynarodową, rozwój następuje zbyt szybko dla przemysłu energetycznego. Eskom to firma państwowa, która polega głównie na węglu - to ze spalania tego surowca uzyskuje się prawie 80% energii elektrycznej. Rzecznik tego dostarczyciela prądu oświadczył, że load shedding jest przede wszystkim spowodowany faktem, iż od 7 dni bez przerwy padało (w Pretorii deszcz padał praktycznie bez przerwy od soboty do środy) i węgiel zamókł, więc nie ma co spalać...
Piszę ten post naprędce, więc nie chcę na razie wnikać w szczegóły polityki energetycznej RPA (ale myślę, że zgłębię ten temat na oddzielny wpis). Po powrocie z pracy zrobiłam dwa prania, po raz pierwszy od dwóch lat włączyłam suszarkę (przez ten deszcz jest tak wilgotno, że nic nie schnie), ugotowałam obiad w ilościach wystarczających dla pułku wojska, a przed chwilą skończyliśmy oglądać ostatnie odcinki trzeciego sezonu "Breaking Bad" - jak na razie wszystko działa jak należy, ale jesteśmy w tej uprzywilejowanej sytuacji, że jeśli Eskom faktycznie wyłączy prąd, mamy generator. Wielu mieszkańców RPA tego luksusu nie posiada.
Nie wierzę że brakuje prądu. Nie wiem czy pamiętasz Marianno, w 2009 roku to wszystko się zaczęło. Nagle, niespodziewanie zaczęły się wyłączenia prądu. Miałam problem z dojazdem do dom. Większość robotów nie pracowała, na ulicach powstały wielkie korki. Po pewnym czasie okazało się że Eskom domaga się podwyżki ceny prądu, około 55% rocznie. Po długich negocjacjach skończyło się na 45% rocznie, co roku. Oznacza to że co 2 lata, cena prądu podwajała się. Pomimo tak drastycznych podwyżek cen, Eskom nie miał funduszów na budowę elektrowni, starał się o pomoc rządu i ją dostał. Zapewne wkrótce usłyszymy o kolejnej podwyżce cen elektryczności. Mnie to już zaczyna martwić. Kiedyś płaciłam ZAR200 miesięcznie, teraz płacę ZAR1000 albo i więcej. Nic dziwnego że macie generator. W RPA to normalny sprzęt, na wyposażeniu domu. Widzę też zalety poczynań Eskomu, da się teraz zauważyć że ludzie zaczęli oszczędzać energię. Zmieniono wszystkie żarówki, przerobiono instalacje itp. To wszystko to za mało, ale niestety nie mamy w RPA instalacji gazowych. Moim zdaniem pochodzi to jeszcze z czasów, kiedy elektryczność była w RPA tania.
OdpowiedzUsuńCześć Nataszo, dziękuję za ten ciekawy komentarz. Ja wprawdzie w RPA jestem od 2012 roku, ale o problemach z prądem słyszałam już wcześniej. To prawda, że główny problem leży w braku odpowiedniej infrastruktury i zakładam się, że korupcja na wszystkich szczeblach rządowych ma tu duże znaczenie. Nie wiedziałam, że podwyżki były aż tak wielkie na przestrzeni zaledwie kilku lat! Nie ma się więc co dziwić, że ludzie, zwłaszcza w townshipach, podłączają się na lewo i po prostu kradną prąd. Ale też widzę wiele reklam i kampanii zachęcających obywateli do wyłączania nieużywanego sprzętu i w ogóle oszczędzania energii. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńBardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń