Macie ochotę na cyberpunkową powieść urban fantasy w wydaniu południowoafrykańskim? Warto sięgnąć po "Zoo City" Lauren Beukes. Bardzo rzadko czytam cokolwiek z tego gatunku literackiego, ale "Zoo City" naprawdę mi się podobało. To tak naprawdę mieszanka stylów literackich, oprócz science fiction i fantasy jest to też po trochu thriller, kryminał i groteska, a wszystko to przyprawione humorem, ironią, magią i makabrą.
Główną bohaterką jest Zinzi December, a akcja rozgrywa się w Johannesburgu. Nic jednak nie jest tu zwyczajne. Zinzi nie rusza się z domu bez Leniwca na plecach, mieszka w zrujnowanym wieżowcu, otoczona narkomanami i prostytutkami, każdy ze swoim własnym zwierzęciem, a całe miasto to właściwie przedsionek piekła, wszystko się rozpada i rozkłada, panuje przemoc i walka o przetrwanie. To taki slums totalny, gdzie już prawie nie ma miejsca na nic dobrego. Zinzi zarabia głównie na oszustwach internetowych (żeby spłacić dilerowi dług z poprzedniego życia), ale jej specjalnością jest odnajdywanie zagubionych przedmiotów. Pewnego dnia udaje się z odnalezionym pierścionkiem do jego właścicielki i odkrywa, że ta została zamordowana. Wkrótce dostaje propozycję nie do odrzucenia od znanego producenta muzycznego - ma pomóc w odszukaniu pewnej osoby. W ten sposób Zinzi zostaje wciągnięta w brutalną intrygę i będzie musiała zmierzyć się z demonami przeszłości i teraźniejszości...
Akcja książki pędzi jak roller coaster, czasami trudno nadążyć za zmieniającymi się w błyskawicznym tempie obrazami, w dodatku brak tu chronologii i trzeba sobie ciągle na nowo składać całą historię w logiczną całość. Ale mnie się to podobało, bo lubię sobie w ten sposób łamać głowę, a inteligentna i cyniczna narracja Zinzi często wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Czytałam tę książkę po angielsku i dużo w niej afrykanizmów, trochę isiZulu, trochę afrikaans, trochę slangu, a brak przypisów nie ułatwia zrozumienia. Nie wszystko też jest wytłumaczone, na przykład nie dowiemy się, dlaczego każdy ma przypisane takie zwierzę, a nie inne. Autorka nie wszystko doprowadza do końca i miałam chwilami poczucie niedosytu, że niektóre wątki urywają się bez przyczyny. Jednak świetne, bardzo plastyczne opisy chaosu i rozkładu panującego w mieście tworzą niepowtarzalną atmosferę.
Powieść Lauren Beukes otrzymała wiele nagród, m.in. Arthur C. Clarke Award (brytyjska nagroda literacka za najlepszą powieść science fiction).
"Zoo City" ukazało się w Polsce nakładem wydawnictwa Rebis pod tym samym tytułem i na szczęście również z tą samą okładką, która jest moim zdaniem fantastyczna. Z pewnością było to spore wyzwanie dla tłumaczki, bo język i poplątana narracja przyprawiają czasem o zawrót głowy i przełożyć to wszystko musiało być nie lada wysiłkiem (według mojej przyjaciółki-tłumaczki literatury przekład rewelacyjny jednak nie jest; ciekawa jestem, do jakiego stopnia pani Katarzyna Karłowska jest obeznana z południowoafrykańskim angielskim i realiami kraju, bo to na pewno pomaga w interpretacji). Mimo to polecam lekturę, bo jest to jedna z najoryginalniejszych rzeczy, jakie czytałam.
Witaj Polko blogująca :)
OdpowiedzUsuńRazem z Agą Malonik jest nas już trzy :)
Dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga, ale chętnie się niego "wczytam"!
Zoo city też czytałam i książka bardzo przypadła mi do gustu :)
O jak miło, im więcej, tym lepiej! :-) To ja w takim razie też zabieram się za czytanie Twojego bloga. Pozdrawiam serdecznie!
Usuńp.s. a tu link do mojej opinii o książce :)
OdpowiedzUsuńhttp://agnesssinafrica.blogspot.com/2013/05/zoo-city_22.html
To sie biore za Zoo, bo wlasnie sciagnelam :-)
OdpowiedzUsuńSuper, ciekawe, czy Ci się spodoba taki obraz Johannesburga! :-)
Usuń