środa, 16 kwietnia 2014

Na Wielkanoc do Lesotho - czyli właściwie dokąd?

The Kingdom in the Sky - czyli Królestwo na Niebie. Tak potocznie mówi się o tym maleńkim górzystym państwie ze wszystkich stron otoczonym przez RPA - i niemal całkowicie zależnym ekonomicznie od swojego jedynego sąsiada. Nie znaczy to jednak, że ten kraj nie ma swojej tożsamości. 

Jako państwo, Lesotho wyłoniło się w 1822 r., jako Basutoland pod władzą króla Moshoeshoe I. Potem przetoczyła się wichura kolonializmu (kraj był głównie pod protektoratem brytyjskim) aż do uzyskania niepodległości w 1966 r. jako Królestwo Lesotho (co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "kraina ludzi mówiących w Sotho"). Obecnie mieszka tam ok. 2 milionów ludzi, z czego 40% żyje za niewiele ponad dolara dziennie, a przeciętna długość życia wynosi 52 lata (dane na rok 2013; jeszcze w 2010 r. podawano 40-42 lata). Oczywiście największą bolączką jest HIV/AIDS.

Ale Lesotho ma też swoje pozytywne strony. Na przykład aglomeracja Johannesburga funkcjonuje dzięki wodzie z rzeki Orange, która ma swoje źródło w Lesotho, i która dzięki Lesotho Highlands Water Project jest transportowana te kilkaset kilometrów do metropolii. Już pisałam, że Johannesburg to największe miasto świata, które nie leży nad żadną rzeką, jeziorem, morzem czy oceanem. Lesotho ma też jeden z najwyższych wskaźników alfabetyzacji społeczeństwa na kontynencie, diamenty oraz... kurort narciarski Afriski, a na szczycie słynnego Sani Pass (choć po stronie RPA, ale na granicy z królestwem) znajduje się najwyżej położony pub Afryki. Brytyjski książę Harry prowadzi tam organizację charytatywną Sentabale, pomagającą dzieciom z wirusem HIV (i często sam ją odwiedza). W czasach apartheidu królestwo było zagorzałym przeciwnikiem tego systemu i dało schronienie wielu mieszkańcom RPA. Poza tym w Lesotho głównie chodzi się po górach, jeździ na kucykach Basuto, i kupuje tradycyjny koc i kapelusz. Ja jadę tam w celu zrealizowania tych właśnie czynności :-)

W RPA jest wielu Basotho (tak nazywają się mieszkańcy Lesotho), bo w ojczyźnie nie mają niestety zbyt wielu szans na pracę. Spodziewam się więc tłoku na przejściu granicznym w piątek, gdy ludzie będą wracać do domu na Wielkanoc. Muszę poćwiczyć jeszcze pozdrowienia i podstawowe zwroty w seSotho, bo to zawsze jest mile widziane! :-)


Źródło: visitlesotho.travel
Źródło: www.theguide.co.za

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...