Pierwsze dwa dni spędziliśmy w Parku Narodowym Ts'ehlanyane, w ośrodku Maliba Lodge. Wspaniałe miejsce na odpoczynek w otoczeniu niezwykłych gór. Można po prostu siedzieć z zimnym lokalnym piwem Maluti i napawać się widokami, można wędrować, jeździć konno (ja się odważyłam, po raz pierwszy w życiu, i nie żałuję!), a latem taplać się w górskich jeziorach (teraz już za zimno, no i wody niewiele w nich zostało). A w nocy gapić się godzinami w niebo, bo przy praktycznie zerowym zanieczyszczeniu świetlnym gwiazdy są wprost oszałamiające!
Moja klacz Carmen :-) |
Maliba Lodge |
Drugim punktem wycieczki był pobyt w wiosce Ha Molapo, w domostwie o nazwie Mamohase, niedaleko drugiego pod względem wielkości miasta Botha-Bothe. Dojazd tam okazał się nie lada wyzwaniem, choć widoki były znów bardzo ładne:
Gdy zjechaliśmy z głównej drogi, najpierw było trochę dziurawo, czyli nic nadzwyczajnego, a potem pojawiły się ostre skały i wręcz kaniony, który nasz Nissan X-Trail dał ostatecznie radę pokonać, ale czołg chyba poradziłby sobie lepiej ;-) Nocleg w tradycyjnym domostwie był bardzo ciekawym doświadczeniem. Spaliśmy w rondawelu, który należał do rodziców gospodarza. Zbudowano go kilkadziesiąt lat temu, a gdy właściciel z rodziną postanowili stworzyć B&B, trochę go odnowiono i powiększono okna. Był bardzo przytulny, trzeba przyznać! Jak w całej wiosce (i okolicznych) nie ma elektryczności ani pryszniców czy toalet w domach. Są za to lampy naftowe, wychodki i gorąca woda przynoszona w wiadrach, żeby można było umyć się w misce :-) Wszyscy ludzie, których spotkaliśmy, byli nieskazitelnie czyści i zadbani, co zresztą jest powszechne także w RPA wśród biedniejszych mieszkańców mieszkających w townshipach.
Zostaliśmy przyjęci bardzo ciepło. Pobawiliśmy się z psem i kotami, zachwyciliśmy się zachodem słońca, zjedliśmy pyszny domowy posiłek (pap, ziemniaki, kurczak, szpinak, sos z pomidorów i cebuli), pogadaliśmy trochę o życiu, a potem zasnęliśmy w egipskich ciemnościach przy akompaniamencie piejących kogutów, które najwyraźniej miały nocne spotkanie ;-)
O Mamohase i jego właścicielach napiszę w osobnym poście, bo to ciekawa historia. Wrzucę też jeszcze więcej zdjęć. Ale to już po powrocie z kolejnej wyprawym tym razem do Namibii, czyli po 4 maja! :-)
Niesamowite widoki!
OdpowiedzUsuńcoś pięknego...
OdpowiedzUsuń