
Opowiadania Albińskiego przesycone są afrykańskim klimatem - dosłownie i w przenośni. Udaje mu się przekazać na kartkach tej niewielkiej książki gorące powietrze, czerwony piasek, zapach buszu; ale także ludzkie historie i codzienność mieszkańców tego nadal tajemniczego kontynentu. Sposób pisania ociera się o reportaż, zwłaszcza w tych opowiadaniach z pierwszoosobową narracją. Miałam poczucie, że wraz z autorem/narratorem jestem w danym miejscu, otoczona ludźmi, którzy są naszymi towarzyszami w danej chwili. Z pewnością łatwiej było mi wyobrazić sobie scenerię czy niektóre sytuacje, gdyż mieszkam w tych stronach i na co dzień dokonuję różnych obserwacji otoczenia i ludzi. Jednak czytelnik, który nigdy w Afryce nie był, nie będzie czuł się zagubiony. Choć wiele rzeczy może wydawać się bardzo egzotycznych i obcych, ludzkie problemy wszędzie są takie same. Mieszkańcy RPA, Zambii czy Botswany też chcą po prostu "jakoś żyć". Różne drogi wybierają, ale cel jest taki, jak wszędzie - żyć w dostatku, mieć solidny dach nad głową, stały dochód... To ten uniwersalny aspekt, który łączy ludzi na całym świecie.
Albiński ma świetny zmysł obserwacji i poczucie humoru. W zbiorze pojawiają się na przykład takie perełki:
"Na wielometrowym malowidle nobliwy pan próbował uchwycić młodą Murzynkę. Widać było, że robi to w celach lubieżnych. Drżąca dziewczyna wyrywała się z okrzykiem grozy, a napis głosił: 'Wystrzegaj się aids'."
"Miał w sobie siłę ludzi, którzy walczą zza biurka. Głowa siejąca strach, mocny podbródek. Co było poniżej, uwiędło i stało się anemiczne. Miękki brzuch w niebieskich majtkach, w kolorze rybim cienkie nogi."
"Zewsząd muzyka, na chodnikach rozłożone garnitury... Stąd do rogu można się przyzwoicie ubrać, wszystko stracić i obkupić się od nowa..."
Frustracja czarnej nauczycielki wobec narzuconego przez misjonarzy chrześcijaństwa wzbudza i uśmiech, i zrozumienie: "dlaczego my mamy wierzyć w tych umarłych Włochów? Pietro? Francisko? Augustino? Wszyscy biali! I wszyscy z Italii!"
Jest w tych opowiadaniach niespieszny rytm. Warto mu się poddać, poznać Afrykę Albińskiego, w której ja odnalazłam wiele znajomych elementów. Pisarz twierdził zresztą, że Afryki nie można zobaczyć. Trzeba ją przeżyć. Niektóre z tych historii budzą grozę (jak ostatnie, zatytułowane "Kto z państwa popełnił ludobójstwo"), inne zadumę, jeszcze inne niedowierzanie, a czasami wzburzenie, albo wszystkie te emocje na raz. Wszystkie napisane są jednak w tym samym stylu, bez zadęcia, rzeczowo, autor w kilku słowach jest w stanie zawrzeć mnóstwo treści. Z chęcią sięgnę po kolejne jego zbiory. Szkoda tylko, że więcej ich już nie będzie - Albiński zmarł w lipcu tego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz