poniedziałek, 14 lipca 2014

Sprawy Pistoriusa ciąg dalszy

Wczoraj Oscar Pistorius uaktywnił się na Twitterze po raz pierwszy od lutego - i to trzy razy w ciągu godziny. Najpierw wrzucił cytat z Biblii, z Księgi Psalmów: The Lord is close to the brokenhearted - Pan jest blisko skruszonych w sercu. Niecałe pół godziny później pojawił się kolaż jego zdjęć z niepełnosprawnymi dziećmi wokół stwierdzenia, że każdy może zrobić coś, co wpłynie na życie innych, i że czasami to najprostsze gesty czy słowa mogą kogoś zainspirować i sprawić, że będzie czuł się lepiej. Kilka minut potem Pistorius podzielił się jeszcze jednym obrazkiem - zdjęciem fragmentu tekstu z "Człowieka w poszukiwaniu sensu" Viktora Frankla. Fragment wyróżniony kursywą mówi o tym, że zbawienie człowieka może dokonać się jedynie poprzez miłość i w miłości. 

Tweety wywołały burzę komentarzy, w większości nieprzychylnych i krytykujących Oscara za bezczelne promowanie swojej osoby. Na wpis z Biblii wielu odpowiedziało innymi cytatami z tej księgi, jak "Nie zabijaj". Niektórzy jednak potraktowali to z przymrużeniem oka, jak na przykład obrońca Pistoriusa Barry Roux, który wyraził nadzieję, że Niemcy odnotowali wpisy byłego olimpijczyka, bo pewnie będą musieli wrzucić coś w podobnym stylu po tym, jak zamordują Argentynę. No cóż, na pewno nie można panu Roux odmówić czarnego poczucia humoru...

Pistorius powrócił w zeszłym tygodniu na ławę oskarżonych po miesiącu przerwy. Badano w tym czasie jego psychikę i ostatecznie uznano, że jest (i był w chwili zastrzelenia narzeczonej) poczytalny, lecz teraz z powodu ogromnego poczucia winy ma czasem myśli samobójcze i objawy zespołu stresu pourazowego. Nie są to jednak na tyle poważne problemy psychiczne, by nie można było kontynuować procesu. Zeznania ostatniego świadka-eksperta, lekarza Pistoriusa, specjalisty medycyny sportowej prof. Wayne'a Dermana, miały być najmocniejszym punktem obrony. I choć jego naukowa analiza przypadku Pistoriusa dodała nieco mocy zachwianej pozycji obrońcy i samego Oscara, to jednak nie wydaje się, by ją uratowały. Jak już pisałam, prokurator Gerrie Nel wykazał bardzo wiele luk i pęknięć w opowieści Pistoriusa, i tego już załatać się nie da. Z drugiej jednak strony Państwo jako oskarżyciel też nie ma niezbitych dowodów na to, że sportowiec działał z premedytacją. Oliwy do ognia dodał jeszcze wyciek filmu wideo, który został pokazany przez australijski Channel 7. Pistorius odgrywa w nim sytuację z feralnej nocy, a jednym z najmocniejszych punktów jest moment, w którym biegnie na kikutach, niby do łazienki, udając, że trzyma w ręku broń. Wideo prawdopodobnie nakręcono w domu jego wujka. W mediach i w sądzie rozpętała się burza. Okazało się też, że prokurator wcześniej tego nagrania nie widział, pojawiły się więc komentarze i dyskusje na temat tego, czy z związku z tym sprawę powinno się zacząć od początku i włączyć filmik do materiału dowodowego, itd. Brian Webber, prawnik Pistoriusa, oświadczył, że Australijczycy zakupili wideo nielegalnie i w ten sposób złamali porozumienie o nieujawnianiu zawarte z The Evidence Room - amerykańskim zespołem specjalistów od odtwarzania zdarzeń kryminalnych, których obrońcy Pistoriusa wynajęli do nakręcenia tej rekonstrukcji. Australijczycy zaprzeczają i twierdzą, że nagranie pozyskali legalnie. Ostatecznie kwestię tę zamknięto - uznano, że film nakręcono już po przedstawieniu dowodów i podstawy oskarżenia, i że był on formą przygotowania Oscara do zeznań. Nie został jak dotąd wykorzystany jako dowód w sprawie, więc jest mało prawdopodobne, by teraz został włączony do materiałów dowodowych. 

7 i 8 sierpnia sąd ma otrzymać ostateczne zestawienie dowodów i podsumowań od obrony i prokuratury. Wygląda więc na to, że proces Pistoriusa dobiega końca, ale nadal nie wiadomo na pewno, jaki będzie wyrok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...