Pod względem ludności Windhoek jest mniej więcej wielkości Lublina (ma ok. 330,000 mieszkańców), ale biorąc pod uwagę populację całego kraju, czyli niewiele ponad 2 miliony, to całkiem spore miasto. Spędziłam tam o jeden dzień więcej niż planowałam, bo nie zmieściliśmy się do samolotu do Johannesburga (miałam dzięki temu dodatkowy dzień wolny...). Linie Air Namibia mocno przebukowały lot i na lotnisku atmosfera była dość gęsta, bo pasażerów, dla których zabrakło miejsc (o co najwyraźniej nietrudno, bo jest ich tylko 37) było co najmniej sześciu, i nie wszystkim odpowiadało przełożenie lotu na kolejny dzień. Pracownicy Air Namibia wzruszali ramionami i generalnie nie byli specjalnie przejęci naszym losem. Ja mam na szczęście wyrozumiałego szefa, który skwitował moją sytuację popularnym stwierdzeniem "This is Africa" ;-)
Ale do rzeczy. Windhoek to nowoczesne, spokojne miasto, malowniczo położone w górach w centrum kraju. Pierwszą osadę w tym miejscu założył ok. roku 1840 Jonker Afrikaner, przywódca Afrykanerów Oorlam (wywodzących się od potomków ludu Khoikhoi, którzy wymieszali się z Europejczykami, niewolnikami z Madagaskaru, Indii i Indonezji). Jednak konflikty wewnętrzne i wojny spowodowały, że miasteczko upadło. Narodziło się na nowo w 1890 roku za sprawą Kurta von François, jednego z pionierów niemieckiej kolonizacji w Afryce. W tym miejscu ulokował dowództwo armii niemieckiej (była to strefa buforowa między plemionami Nama i Herero), obecnie znane jako Alte Feste (Stara Twierdza). Podczas I wojny światowej Windhoek przejęła armia południowoafrykańska (w imieniu Imperium Brytyjskiego), co spowodowało zastój w rozwoju miasta. Dopiero po II wojnie światowej nastąpił postęp: budowano drogi, szkoły, szpitale i inne budynki użyteczności publicznej. Namibia odzyskała niepodległość w 1990 roku, ze stolicą w Windhoek, a prezydentem został Sam Nujoma. Pełnił tę funkcję przez 15 lat, a jego pomnik stoi obecnie przed Muzeum-Pomnikiem Niepodległości (zdjęcie obok).
Przed twierdzą Alte Feste stoi ten dość sugestywny pomnik... |
Niemiecka przeszłość miasta jest nadal widoczna, na przykład w ogłoszeniach duszpasterskich :-) Jednak obsługa w sklepach czy restauracjach jest głównie anglojęzyczna, a biała ludność zazwyczaj mówi oprócz tego w afrikaans.
We wspomnianym wyżej Muzeum-Pomniku Niepodległości wystawa jest bardzo ciekawa. Rozlokowana na trzech poziomach, opowiada historię kraju od czasów kolonialnych po odzyskanie niepodległości. Jest tam mnóstwo fotografii, kopii dokumentów i ciekawych artefaktów. Myślę, że estetyka murali może Wam się wydać znajoma! ;-)
Windhoek w weekend było bardzo ciche i spokojne. Nie ma tam za wiele restauracji, najpopularniejsze miejsce to pub Joe's i tam faktycznie było trochę ludzi ;-) To takie miejsce w stylu warszawskiej Bierhalle, gdzie serwuje się różne rodzaje piw i wielkie porcje jedzenia, głównie mięsiwa. A trunkiem dostępnym chyba w każdej knajpie w kraju jest... Jägermeister. Namibijczycy wydają się mieć obsesję na jego punkcie! Nie można nie wypić choć jednego shota podczas wizyty w tym państwie :-)
To by było na tyle. O Namibii można powiedzieć jeszcze wiele rzeczy, do wielu miejsc nie dotarłam, a chciałabym, więc jest duża szansa, że wrócę tam w przyszłym roku. Przepiękny kraj, przyjaźni ludzie, smaczne jedzenie i ciekawe kultury - czegóż więcej można chcieć? :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz