niedziela, 20 października 2013

Doug, Helen i Kirsty



Doug – trzydziestoparoletni Brytyjczyk, żona z RPA. Do niedawna mieszkali w Johannesburgu, mają dwoje dzieci w wieku przedszkolnym. Doug postanowił, że jednak wróci do Anglii. Oprócz faktu, że praca go nie do końca satysfakcjonuje, najbardziej ma dość dwulicowości południowoafrykańskiego społeczeństwa. Jako Brytyjczyk na starcie ma przechlapane, bo tej nacji się tu nie lubi z powodów historycznych. Ale Douga najbardziej irytują obecne stosunki między białymi a czarnymi i kolorowymi. Uważa, że obecnie to biali są ofiarami rasizmu, bo we wszystkich sferach faworyzuje się czarnych i kolorowych. Odwrócony rasizm, tak to nazywa. Bardzo to jest frustrujące, bo białemu i na dodatek Brytyjczykowi trudno się przebić, zwłaszcza w kręgach akademickich czy w organach ścigania, która to dziedzina najbardziej Douga interesuje. 

Podobne doświadczenia ma Helen, żona brytyjskiego dyplomaty. Jest bardzo wykształcona, ma doktorat z psychologii klinicznej z Cambridge i kilka publikacji na koncie. Gdy jej mąż dostał placówkę w RPA, Helen była bardzo podekscytowana. Uniwersytet w Johannesburgu akurat poszukiwał trzech specjalistów w jej dziedzinie, na różnych szczeblach akademickich. Helen kwalifikowała się na stanowisko profesora i główego wykładowcy wydziału. Gdy złożyła dokumenty, była przekonana, że zostanie chociaż zaproszona na rozmowę. W końcu taki wydział na pewno byłby bardzo zainteresowany, by mieć w swoim gronie świetnie wykształconego wykładowcę w doświadczeniem wyniesionym z jednego z najlepszych uniwersytetów świata i kilku lat własnej praktyki. Po kilku tygodniach zadzwoniła z pytaniem, czy jej aplikacja została w ogóle rozważona. Odpowiedź była krótka i bezceremonialna: owszem, ale jest biała, więc nie mogą jej zatrudnić, bo jest określona liczba białych pracowników akademickich, większość musi być czarna lub kolorowa. Takie jest zresztą prawo. I chociaż było miejsce, to i tak nie zaproponowano jej żadnego stanowiska, bo nie zgadzałyby się wtedy odgórnie ustalone kwoty. Kwalifikacje są tu kwestią drugorzędną. Helen ostatecznie zaczęła pracować nad kolejną publikacją, zatrudniła się też w jednym ze szpitali jako psycholog za symboliczną pensję, żeby nie stracić możliwości wykonywania zawodu. Poznała tam wiele interesujących osób, zarówno pacjentów, jak i kolegów i koleżanki po fachu. Poziom rasizmu, jaki niektórzy z nich, biali wykształceni ludzie, prezentowali, szokował ją każdego dnia. Jedna z koleżanek pewnego dnia oznajmiła wręcz, że czarni nie nadają się do niczego, są zgrają pasożytów i społeczeństwo miałoby się dużo lepiej bez nich. Nienawiść przebijająca z tych słów sprawiła, że Helen nie miała pojęcia, jak zareagować. Później zastanawiała się, co właściwie powinna była powiedzieć takiej osobie, która jest niezbicie przekonana o słuszności swoich poglądów. Jak się dyskutuje na tak kontrowersyjny temat? Po jakimś czasie dowiedziała się więcej o niej i historii jej rodziny, pełnej przemocy i potwornych zdarzeń, i to rzuciło nieco inne światło na tę wypowiedź. Jasne, że trudno to całkowicie usprawiedliwić, ale Helen w jakimś stopniu ją zrozumiała i już nie umiała potępiać. 

Pewna moja znajoma Kirsty była świadkiem następującej sceny w jednym z wielu centrów handlowych w Pretorii, Colonades. Jest to miejsce dla mniej zamożnych mieszkańców, większość klientów to Afrykanie, wiele osób w tradycyjnych strojach: kobiety w kolorowych sukniach, z dziećmi na plecach. Kilka takich kobiet szło przed Kirsty, śpiące dzieci kiwały się w kocach owiniętych wokół tułowi matek. W pewnym momencie przejeżdżał obok samochód z Afrykanerską rodziną. Z okien wychylało się kilkoro dzieci, średni wiek 10 lat. Gdy pojazd mijał kobiety, dzieciaki zaczęły machać i wykrzykiwać coś głównie w afrikaans, ale do uszu Kirsty dotarły słowa wykrzyczane po angielsku pogardliwym tonem: get lost you stupid African women (spadajcie, wy głupie afrykańskie kobiety). Dzieci wykonywały przy tym gesty wokół głowy, jakby wyśmiewały te tradycyjne zwoje chust. Wszystko to trwało chwilę, ale Kirsty nie mogła się otrząsnąć przez długi czas. Chciała wręcz podbiec to tych kobiet i je przeprosić w imieniu rodziny z samochodu. Nie mogła zrozumieć, że rodzice tych małych jeszcze dzieci w ogóle nie zareagowali. Strach pomyśleć, co z tych już wrednych i agresywnych bachorów wyrośnie. Afrykanki natomiast w ogóle nie zareagowały, szły sobie dalej i kontynuowały swoje rozmowy. Takie zazwyczaj są reakcje na rasistowskie komentarze: ludzie to ignorują. Wygląda to czasem tak, jakby już im się nie chciało odpowiadać, wdawać się w sprzeczki, bo i tak nie zmienią sposobu myślenia takiego człowieka. Po prostu robią swoje, idą dalej. 

Kuzynka Kirsty wyszła za mąż za białego południwoafrykańczyka, byłego policjanta. Jej brytyjska rodzina nigdy go do końca nie zaakceptowała, choć kuzynka stara się go ‘wychować’. On nauczył się już zastrzegać, że ze względu na pochodzenie i na wcześniej wykonywany zawód niektóre rzeczy są tak głęboko wyryte w jego świadomości, że trudno mu to kontrolować i czasami może w związku z tym mówić niepopularne rzeczy. Mają już dziecko i umowę, że on jako ojciec nigdy nie będzie wygłaszał jakichkolwiek opinii o ludziach w oparciu o ich kolor skóry. Syn ma czarnoskórych kolegów i koleżanki w przedszkolu, bawią się razem, a jego tata nigdy tego nie komentuje, przynajmniej nie w jego obecności. Życie w multikulturowym społeczeństwie już sporo go nauczyło, ale wychowanie i wartości przekazane przez skrajnie prawicową i konserwatywną rodzinę pozostawiły tak trwały ślad, że nadal zdarza mu się wypowiedzieć  słowa, które w otwartym i tolerancyjnym gronie są postrzegane jako niedopuszczalne.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...