czwartek, 6 marca 2014

Eskom nie wyrabia, czyli przerwy w dostawie prądu

Eskom, dostarczyciel 95% prądu w RPA, zapowiedział dziś rano kontrolowane przerwy w dostawie prądu (load shedding). Oznacza to, że popyt znacznie przewyższa podaż, Eskom wykorzystał wszystkie plany awaryjne, a potencjalny wynik takiej sytuacji to tzw. blackout, czyli awaria zasilania na skalę krajową. Load shedding stosuje się więc po to, by tego uniknąć. Ogłoszono ramowy program, na stronie firmy można sprawdzić, kiedy dana dzielnica może się spodziewać okresowego braku prądu. Mieszkańców wzywa się do ostrożnego i bardziej oszczędnego korzystania z urządzeń elektrycznych.

Problemy z energią elektryczną to nienowa sprawa. W telewizji regularnie pokazywane są ogłoszenia nawołujące do rozważnego używania prądu. Od czasu upadku apartheidu, gdy RPA powróciła na scenę międzynarodową, rozwój następuje zbyt szybko dla przemysłu energetycznego. Eskom to firma państwowa, która polega głównie na węglu - to ze spalania tego surowca uzyskuje się prawie 80% energii elektrycznej. Rzecznik tego dostarczyciela prądu oświadczył, że load shedding jest przede wszystkim spowodowany faktem, iż od 7 dni bez przerwy padało (w Pretorii deszcz padał praktycznie bez przerwy od soboty do środy) i węgiel zamókł, więc nie ma co spalać... 

Piszę ten post naprędce, więc nie chcę na razie wnikać w szczegóły polityki energetycznej RPA (ale myślę, że zgłębię ten temat na oddzielny wpis). Po powrocie z pracy zrobiłam dwa prania, po raz pierwszy od dwóch lat włączyłam suszarkę (przez ten deszcz jest tak wilgotno, że nic nie schnie), ugotowałam obiad w ilościach wystarczających dla pułku wojska, a przed chwilą skończyliśmy oglądać ostatnie odcinki trzeciego sezonu "Breaking Bad" - jak na razie wszystko działa jak należy, ale jesteśmy w tej uprzywilejowanej sytuacji, że jeśli Eskom faktycznie wyłączy prąd, mamy generator. Wielu mieszkańców RPA tego luksusu nie posiada.

środa, 5 marca 2014

Oscar Pistorius show

Mija trzeci dzień procesu Pistoriusa. Jak na razie jeszcze niewiele z niego wynika, ale pojawiło się już kilka kontrowersji. Pierwszym świadkem składającym zeznania w poniedziałek była Michelle Burger, ekonomistka z Uniwersytetu Pretoriańskiego, mieszkająca w tym samym kompleksie, co lekkoatleta. Burger zdecydowała się zeznawać w afrikaans, więc potrzebny był tłumacz na język angielski. Osoba, którą wybrano, w poniedziałek rano po prostu się nie pojawiła. Pogłoski mówią, że nie wytrzymał/a psychicznie, albo że pojawił/a się nie w tym sądzie, co trzeba. Naprędce znaleziono zastępcę, który niespecjalnie sobie radził. Tłumacz w sądzie raczej nie powinien pytać świadka, żeby coś powtórzył, bo on nie zrozumiał... Pani Burger nawet zaproponowała, że dokończy zeznanie po angielsku, ale są uznał, że powinna kontynuować w afrikaans. Obrońca Pistoriusa Barry Roux był absolutnie bezwględny i próbował zdyskredytować jej oświadczenie, m.in. to, że słyszała krzyki Reevy; podobno gdy Oscar krzyczy, jego głos jest bardzo wysoki i mógłby być uznany za kobiecy. Burger zachowała jednak spokój i zimną krew, co przysporzyło jej sporej popularności w mediach.  Wystąpił jeszcze jeden zgrzyt związany w jej osobą, a mianowicie wbrew jej woli i wbrew nakazowi sądu, by nie pokazywać zeznających świadków, stacja eNCA zaprezentowała światu zdjęcie pani Burger. Przedstawiciele kanału tłumaczyli, że źle zrozumieli polecenie sądu i myśleli, że nie mogą transmitować wizerunku świadków tylko z sądu, a nie w ogóle. Sędzina zagroziła, że jeśli media nie będą stosować się do warunków im postawionych, sąd nie będzie się z nimi cackać i wyciągnie odpowiednie konsekwencje. 

Dziś rano pierwszą wiadomością, na jaką trafiłam, była informacja, że niejaki Khalil Subjee, przywódca gangu 26s w więzieniu Kgosi Mampuru (do którego oskarżony może trafić), wydał następujące ostrzeżenie dla Pistoriusa: "Każdy, kto uważa, że można tu żyć jak król, dostanie w łeb. Jeśli Pistorius myśli sobie, że będzie prowadził życie wśród komputerów, komórek i luksusów, to niech wie, że nigdy tak nie będzie, póki ja tu jestem." Pan Subjee jest przekonany, że bogaci biali są traktowani dużo lepiej, niż pozostali więźniowie. Bardzo denerwuje go rasizm, więc kiedy w zeszłym tygodniu dwóch więźniów odsiadujących karę za zabójstwo Chrisa Haniego, Clive Derby-Lewis i Janusz Waluś (tak, tak, to nasz rodak zastrzelił tego charyzmatycznego przywódcę Umkhonto we Sizwe w 1993 r.) nazwało Mandelę małpą, Subjee zlecił jednemu ze swoich żołnierzy, by ich ukarał. Obaj zabójcy mają teraz pokiereszowane twarze (zaatakowano ich odpowiednio spiłowaną łyżką), ale żyją. Subjee ma też na oku dwóch delikwentów z tzw. Czwórki z Waterkloof. Wszyscy wyszli na wolność w zeszłym tygodniu po odsiedzeniu mniej więcej połowy z 12 lat kary pozbawienia wolności za śmiertelne pobicie bezdomnego w 2001 r. (mieli wtedy 15-16 lat). Jednak na You Tube pojawił się filmik pokazujący imprezę pożegnalną w więzieniu, na której najprawdopodobniej, oprócz telefonu, którym nagrano zdarzenie, był też obecny alkohol - czyli elementy teoretycznie zabronione w zakładzie karnym. Tylko dwóch z czterech członków grupy widać na filmie, więc tylko ta dwójka wraca do Kgosi Mampuru na kolejny rok. Ich historia to zresztą materiał na oddzielny wpis.

Wracając do Pistoriusa, w pierwszym dniu procesu ogłosił, że jest niewinny. Dziś analizowano incydent ze stycznia zeszłego roku z jednej z restauracji w Pretorii. Oscar spotkał się tam z kilkorgiem znajomych, między innymi bokserem Kevinem Lereną, który dziś zeznawał. Lerena opowiadał, jak jeden z obecnych, Darren Fresco, podał Pistoriusowi pod stołem broń, która wystrzeliła; kula wbiła się w podłogę tuż obok stopy Lereny. W rozmowie z właścicielami restauracji Fresco wziął wszystko na siebie, Pistorius nawet się nie odezwał.

Czytając komentarze pod prasowymi doniesieniami o sprawie dochodzę do wniosku, że większość ludzi jest przekonana o winie Pistoriusa i uważa, że niepotrzebnie robi się z tego procesu taki cyrk. Jak pisze wielu: jakkolwiek by na to wszystko patrzeć, była gwiazda lekkiej atletyki zastrzelił swoją dziewczynę w Walentynki w zeszłym roku i nic jej życia nie przywróci.

niedziela, 2 marca 2014

24 godziny z Oskarem Pistoriusem - codziennie

Południowoafrykańska telewizja kablowa DStv oraz niezależna platforma cyfrowa Platco odpalają odpowiednio dziś i jutro 24-godzinne kanały dedykowane procesowi Oskara Pistoriusa. Kanał 199 na DStv będzie transmitował poranne i popołudniowe podsumowania, a w międzyczasie najnowsze wiadomości i programy dokumentalne oraz komentarze i analizy. Drugi kanał, "Państwo vs Oscar Pistorius" (nr 119) od poniedziałku w godz. od 10 do 16 pokaże transmisję z sądu, która będzie powtarzana co 24 godziny. Inne stacje telewizyjne również mają nowe programy poświęcone wyłącznie procesowi Pistoriusa. Zeznania samego oskarżonego i świadków nie będą pokazywane. 

Od tragicznych wydarzeń, w wyniku których zginęła partnerka Pistoriusa, Reeva Steenkamp, minął ponad rok. Sprawa lekkoatlety na nowo rozgrzewa opinię publiczną. Wszystkie te nowe kanały/programy mają pokazywać rzetelnie proces, a nie go tabloidyzować (tak się przynajmniej zarzekają). Chodzi rzekomo o obiektywne przedstawienie sytuacji i równie obiektywną analizę. Ale tak naprawdę wszyscy po prostu chcą wiedzieć, co będzie z Oskarem. Bo nikt nie wie, jaki będzie wynik procesu. Ostatnio pierwsze strony gazet opisywały film z Pistoriusem na strzelnicy, strzelającym do arbuzów i krzyczącym z radości na widok eksplozji tegoż owocu. Analitycy i różnego rodzaju specjaliści prześcigają się w domysłach, co i jak Oscar powie, a czego nie powie. Niektórzy ze 107 świadków złożyli skargę na międzynarodowe media, które nadmiernie ingerują w ich życie prywatne. Podobno Pistorius ma nową dziewczynę, 19-letnią studentkę, którą poznał na wakacjach w Mozambiku w grudniu. Prawnicy rodziny Reevy dementują pogłoski, jakoby jej ojciec miał doznać niedawno drugiego udaru mózgu. W tym tygodniu kilku funkcjonariuszy policji prowadzących śledztwo w sprawie Pistoriusa poleciało do USA na spotkanie z Apple, aby uzyskać dane z iPhone'a oskarżonego (podobno surfował on po stronach pornograficznych tej samej nocy, której zastrzelił Reevę). Proces Pistoriusa porównuje się do słynnej sprawy OJ Simpsona z 1995 roku, ale podkreśla się istotną różnicę: Simpson nigdy się nie przyznał do zabójstwa byłej żony (oraz kelnera Ronalda Goldmana). Podobieństwo sprowadza się głównie do tego, że oba procesy dotyczą popularnych sportowców, przyciągając ogromne zainteresowanie mediów i opinii publicznej. 

Trudno przewidzieć, jak to się skończy. Od samego początku popełniono wiele błędów przy zbieraniu dowodów, a fakt, że Pistoriusa stać było na kaucję, również wywołał wiele dyskusji i kontrowersji, że nie jest traktowany jak każdy oskarżony, bo jest bogaty. Jutro zaczyna się chyba największy telewizyjny show w historii południowoafrykańskiej telewizji. Scenariusz jest jednak tajemnicą dla wszystkich.

Lauren Beukes "Zoo City"

Macie ochotę na cyberpunkową powieść urban fantasy w wydaniu południowoafrykańskim? Warto sięgnąć po "Zoo City" Lauren Beukes. Bardzo rzadko czytam cokolwiek z tego gatunku literackiego, ale "Zoo City" naprawdę mi się podobało. To tak naprawdę mieszanka stylów literackich, oprócz science fiction i fantasy jest to też po trochu thriller, kryminał i groteska, a wszystko to przyprawione humorem, ironią, magią i makabrą.


Główną bohaterką jest Zinzi December, a akcja rozgrywa się w Johannesburgu. Nic jednak nie jest tu zwyczajne. Zinzi nie rusza się z domu bez Leniwca na plecach, mieszka w zrujnowanym wieżowcu, otoczona narkomanami i prostytutkami, każdy ze swoim własnym zwierzęciem, a całe miasto to właściwie przedsionek piekła, wszystko się rozpada i rozkłada, panuje przemoc i walka o przetrwanie. To taki slums totalny, gdzie już prawie nie ma miejsca na nic dobrego. Zinzi zarabia głównie na oszustwach internetowych (żeby spłacić dilerowi dług z poprzedniego życia), ale jej specjalnością jest odnajdywanie zagubionych przedmiotów. Pewnego dnia udaje się z odnalezionym pierścionkiem do jego właścicielki i odkrywa, że ta została zamordowana. Wkrótce dostaje propozycję nie do odrzucenia od znanego producenta muzycznego - ma pomóc w odszukaniu pewnej osoby. W ten sposób Zinzi zostaje wciągnięta w brutalną intrygę i będzie musiała zmierzyć się z demonami przeszłości i teraźniejszości...

Akcja książki pędzi jak roller coaster, czasami trudno nadążyć za zmieniającymi się w błyskawicznym tempie obrazami, w dodatku brak tu chronologii i trzeba sobie ciągle na nowo składać całą historię w logiczną całość. Ale mnie się to podobało, bo lubię sobie w ten sposób łamać głowę, a inteligentna i cyniczna narracja Zinzi często wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Czytałam tę książkę po angielsku i dużo w niej afrykanizmów, trochę isiZulu, trochę afrikaans, trochę slangu, a brak przypisów nie ułatwia zrozumienia. Nie wszystko też jest wytłumaczone, na przykład nie dowiemy się, dlaczego każdy ma przypisane takie zwierzę, a nie inne. Autorka nie wszystko doprowadza do końca i miałam chwilami poczucie niedosytu, że niektóre wątki urywają się bez przyczyny. Jednak świetne, bardzo plastyczne opisy chaosu i rozkładu panującego w mieście tworzą niepowtarzalną atmosferę. 

Powieść Lauren Beukes otrzymała wiele nagród, m.in. Arthur C. Clarke Award (brytyjska nagroda literacka za najlepszą powieść science fiction).

"Zoo City" ukazało się w Polsce nakładem wydawnictwa Rebis pod tym samym tytułem i na szczęście również z tą samą okładką, która jest moim zdaniem fantastyczna. Z pewnością było to spore wyzwanie dla tłumaczki, bo język i poplątana narracja przyprawiają czasem o zawrót głowy i przełożyć to wszystko musiało być nie lada wysiłkiem (według mojej przyjaciółki-tłumaczki literatury przekład rewelacyjny jednak nie jest; ciekawa jestem, do jakiego stopnia pani Katarzyna Karłowska jest obeznana z południowoafrykańskim angielskim i realiami kraju, bo to na pewno pomaga w interpretacji). Mimo to polecam lekturę, bo jest to jedna z najoryginalniejszych rzeczy, jakie czytałam. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...